niedziela, 27 czerwca 2010

Gruszki, rodzynki, kardamon, wanilia = pyszny dżem

Zrobiłam próbę generalną i z przecenionych ostatnich w tym sezonie gruszek usmażyłam dżem gruszkowy. Słoiczek dżemu zniknął w okamgnieniu. Próba generalna udana, na jesieni słoiczków będzie więcej :-)

Jedyne co nie odpowiada mi w dżemie, to konieczność dodania do niego żelfixu (czy innego dżemixu). Niestety gruszki po rozgotowaniu są bardzo wodniste i nie umiem ich zagęścić (zbyt długie gotowanie sprawia, że wychodzi z nich zupełna papka). Może macie jakieś sprawdzone sposoby na naturalny dżem gruszkowy? Czy trzeba do niego dodać inne owoce?


Dżem gruszkowy z rodzynkami, kardamonem i wanilią

Składniki:
- 5 dużych gruszek
- cukier waniliowy (najlepiej z naturalną wanilią)
- 1/3 łyżeczki kardamonu
- pół szklanki rodzynek
- pół szklanki ciemnego cukru
- pół torebki żelfixu

Przygotowanie:
Gruszki obieram i kroję na niewielkie kawałki. Rodzynki zalewam gorącą wodą, następnie odcedzam. W dużym garnku smażę gruszki z rodzynkami. Pod koniec smażenia (zajmuje to nie dłużej niż 10-15 minut) dodaję przyprawy i cukier. Na około 3-4 minuty przed końcem smażenia wsypuję żelfix i chwilę gotuję. Wlewam do wyparzonego słoiczka. Pasteryzuję - gotując w garnku we wrzącej wodzie ok. 10 minut (na dno kładę ściereczkę).   



piątek, 25 czerwca 2010

Zapiekane kotleciki mielone z serem i oliwkami

Ponieważ ostatnio dość mocno przesłodziłam mojego bloga, dziś proponuję małe co nieco w słonych tonacjach. Mimo długich czerwcowych dni i kalendarzowego lata wciąż mam smaki na solidne obiady. Niedawno gościły u nas w domu zapiekane kotleciki mielone (unikam smażenia jak ognia). Zdjęcia może nie są zbyt efektowne (nie mam jeszcze wprawy w fotografowaniu rzeczy niesłodkich :-), ale rezultat  smakowy - pierwsza klasa! Zachęcam do upieczenia kotlecików - ich przygotowanie zajmuje naprawdę niewiele czasu.

A po cichu marzy mi się słońce za oknem, temperatury powyżej 20 i do tego pyszny chłodnik...


Kotleciki mielone zapiekane z serem i oliwkami

Składniki:
- 40 dkg mięsa mielonego z indyka
- mała cebulka
- mała czerstwa bułeczka lub bułka tarta
- jajko
- pół podłużnego słoiczka zielonych oliwek
- kawałek sera feta (aby starczyło na 6 krótkich słupków)
- starty ser żółty do posypania kotlecików
- pieprz ziołowy i sól do smaku (ok. 1,5 łyżeczki soli)

Przygotowanie:
Siekam cebulkę. Bułeczkę moczę w letnim mleku i rozgniatam palcami, aby zrobiła się z niej papka. Kroję drobno oliwki. Zostawiam parę oliwek do posypania wierzchu kotlecików. W misce mieszam (ugniatam ręką) - mięso, cebulkę, bułkę, jajko i oliwki. Doprawiam solą i pieprzem. Szklaną formę smaruję olejem. Formuję kotleciki. W środek każdego wkładam po kawałku sera feta. Na wierzchu układam kawałki oliwek. Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 160 stopni (z termoobiegiem). Piekę ok. 40 minut. Na 7 minut przed wyjęciem kotlecików z piekarnika posypuję je żółtym serem. Należy uważać, żeby się zbytnio nie spiekł. 
Do kotlecików pasują brokuły gotowane na parze. Smacznego!


środa, 23 czerwca 2010

Migdałowa tarta z truskawkami

Na mój debiut w Weekendowej Cukierni wybrałam zaproponowaną przez Polkę Tartę migdałową z truskawkami. Tarta stanowi doskonałe połączenie - słodkiego, "marcepanowego" nadzienia z mielonych migdałów z kwaskowymi w tym roku truskawkami. Do tego idealnie kruchy spód z migdałowym aromatem... Tarta jest naprawdę grzechu warta :-)

Na pewno nieraz powtórzę ten wypiek, ale wtedy wprowadzę jedną drobną modyfikację - zmniejszę ilość dodawanego masła - zarówno do spodu jak i masy, bo po zjedzeniu jednego kawałka tarty czułam się jak po solidnym obiedzie...  



Poniżej podaję przepis za Polką z moimi drobnymi zmianami.

Tarta migdałowa z truskawkami














Składniki:
Spód:
- 30 dkg mąki pszennej
- szczypta soli
- 50 g ciemnego cukru
- 10 dkg mielonych migdałów
- 18 dkg zimnego masła
- 2 jajka
- 4 krople esencji migdałowej

Masa migdałowa:
- 35 dkg niesolonego masła
- 35 dkg cukru 
- 15 dkg mielonych migdałów
- 4 jajka

Wierzch:
Truskawki


Z mąki, soli, masła, jajek, cukru i esencji zagniotłam szybko ciasto. Chłodziłam je w lodówce ok. godziny. Następnie wylepiłam nim okrągłą blaszkę (należy zrobić wysokie brzegi, bo masy migdałowej wychodzi dość dużo i przy niskich rantach może wypłynąć) i chłodziłam dalszą godzinę. W tym czasie przygotowałam masę: masło ubiłam z cukrem, a następnie dodałam migdały. Potem zgodnie ze wskazówkami dodawałam po jednym jajku i ubiłam całość na gładką masę. 

Spód upiekłam w temperaturze 160 stopni (w piekarniku z termoobiegiem) przykrywając go wcześniej papierem i wysypując na to fasolę, aby ciasto nie urosło. Czas pieczenia wynosił 15 minut. Następnie zdjęłam papier i fasolę i przyrumieniłam ciasto przez 5 minut. Na tak upieczony spód wylałam masę migdałową.
Całość piekłam w temperaturze 140 stopni przez 35 minut. Po całkowitym wystudzeniu i bezpośrednio przed podaniem na tarcie ułożyłam truskawki (truskawki nieprzykryte kremem, galaretką itp. niestety szybko zwiędły, dlatego warto częstować tartą zaraz po jej przygotowaniu). 

Deser palce lizać! :-) Smacznego.

środa, 16 czerwca 2010

Konfitura z płatków dzikiej róży

Pierwszy raz jadłam ją w herbaciarni "Same Fusy" na Starówce. Podano mi tam dwie łyżeczki bardzo ale to bardzo słodkiego zapachu dzikiej róży do herbaty... Teraz sama postanowiłam spróbować zamknąć ten zapach w słoiczku. Na ile próba będzie udana, okaże się gdy przyjdzie otworzyć złotą pokrywkę.

Płatki dzikiej róży w ilościach hurtowych zebraliśmy w Szerokim Borze na Mazurach, gdzie spędziliśmy ostatnią sobotę i niedzielę. Wakacje czas zacząć! :-D


Konfitura z płatków róży

Składniki:

- 25 dkg płatków dzikiej róży (oryginalny przepis radzi zebrać je o poranku, zaraz jak opadnie rosa - niestety nie napisali co zrobić, gdy od rana pada :-(

- 35 dkg drobnego cukru

- cytryna





Przygotowanie:
Od płatków obrywam białe końcówki. Ponoć dodają goryczki konfiturom. Następnie w dużej misce do ucierania, drewnianą pałką ucieram płatki z cukrem, dodając do smaku cytrynę. Trzemy tak długo, aż rozpuści się cukier - co w wolnym tłumaczeniu oznacza całą wieczność. Ja tarłam jakieś 30 minut, a i tak w płatkach pozostał drobny cukier. W międzyczasie dodajemy do smaku sok z cytryny.

Słoiczki - najlepiej małe - oraz pokrywki wygotowuję ok. 10 minut (na dno garnka kładę pieluszkę tetrową). W tak przygotowane słoiki wkładam konfiturę. Pokrywki przecieram spirytusem. Zakręcam. Trzymam w lodówce. Przepis znalazłam w dodatku chyba do "Naj" z zeszłego roku z przepisami na różnego rodzaju przetwory. Zwiększyłam ilość cukru o 10 dkg.  


czwartek, 10 czerwca 2010

Drożdżowe według babci Jasi

Prawdziwe Drożdżowe to dla mnie to, które piecze babcia. Nie za słodkie, z niewielką ilością rodzynek i delikatnie przypieczoną skórką... Długo wyrabiane, rośnie trzykrotnie. Robione z ilości składników jak dla mnie hurtowych - bo m.in. z kilograma mąki. Sama na razie nie mam tyle sił i chęci, by zamknąć się w kuchni na tak długo (szczególnie gdy za oknem taka pogoda).


Wczoraj postanowiłam, że Małgosia pozna wreszcie swoją prababcię i wybrałam się do moich dziadków. W kuchni czekał na mnie najprostszy, letni obiad w postaci ziemniaków, jajka sadzonego z zieloną pietruszką prosto z ogródka i zsiadłego mleka. A na deser.... Prawdziwe Drożdżowe! Dostałam całą blachę do domu :-) 

Dzień spędziłam pod chmurką w babcinym ogrodzie. 


Drożdżowe według babci Jasi

Składniki:
- 1 kg mąki
- kostka masła
- 3 łyżki oleju
- 5 dkg drożdży
- szklanka mleka
- 5 jajek
- 8 łyżek cukru (można dać więcej - nawet dwa razy tyle; ciasto wychodzi raczej niesłodkie)
- szczypta soli
- cukier waniliowy
- rodzynki

Przygotowanie:
Mleko grzejemy, aby było letnie. Rozcieramy drożdże z półtorej łyżki cukru, dodajemy mleko, szklankę mąki i sól i robimy zaczyn. Odstawiamy w ciepłe miejsce na ok. 40 minut, aby podwoił swoją objętość. Jajka ucieramy z resztą cukru i cukrem waniliowym. Masło rozpuszczamy i studzimy. Następnie dodajemy do reszty składników. Wlewamy olej. Mieszamy najpierw łyżką a potem wyrabiamy ręką, aż ciasto zacznie od niej odstawać. Odstawiamy aż wyrośnie. Gdy podwoi swoją objętość (po ok. półtorej - dwóch godzinach) znów lekko ugniatamy i w tym samym naczyniu ponownie odstawiamy do wyrośnięcia. Potem przekładamy do blaszki nasmarowanej olejem (z podanej ilości składników wyszła duża prostokątna blacha i długa forma keksowa). Znów czekamy aż ciasto podrośnie. Pieczemy ok. 40 minut w 150 stopniach. Zajadamy aż nam się uszy trzęsą.

wtorek, 8 czerwca 2010

Weekendowe gofry

Było słonecznie, zielono, radośnie. Długi spacer po nałęczowskich polach i lasach, wata cukrowa, swojski chleb na zakwasie, spanie do południa i dużo dużo tlenu! Wieczorem masaż i kąpiel w błocie - taki weekend mógłby trwać wiecznie :-)


Ale zanim wyjechaliśmy zrobiłam prawdziwe weekendowe śniadanie - Gofry belgijskie. Poprzedniego dnia zakręciłam ciasto. Rano dom pachniał wanilią...



Przepis na gofry belgijskie cytuję za Liską (która z kolei podaje jako źródło: King Arthur Flour), dodając swoje modyfikacje.




Gofry belgijskie

Składniki:
- 1 1/2 kubka mleka
- 85 g masła
- 2 do 3 łyżek (60 g) syropu klonowego (dałam 4 łyżki cukru brązowego zamiast syropu - J.)

- 2 łyżki białego cukru
- 3/4 łyżeczki soli
- 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii (użyłam cukru waniliowego z prawdziwą wanilią - J.)
- 2 duże jajka
- 2 kubki mąki pszennej
- 1 1/2 łyżeczki suszonych drożdży instant (zamiast suszonych dodałam 20 gr świeżych drożdży - J.)

Przygotowanie:
Podgrzewam mleko, tak aby było gorące. Wcześniej odlewam ok. 6 łyżek letniego mleka i mieszam z drożdżami roztartymi z 2 łyżkami białego cukru. Odstawiam drożdże, aby "ruszyły". Mleko wlewam do dużej miski (na tyle dużej, aby ciasto z niej nie wypłynęło gdy będzie rosnąć - powinno podwoić swoją objętość). Dodaję do tego masło, cukier (dla mnie gofry były za mało słodkie - można spokojnie dać więcej cukru), sól i cukier waniliowy. Czekam aż masło się roztopi. Dodaję jajka, mąkę i drożdże. Mieszam łyżką (w cieście mogą zostać niewielkie grudki). Odstawiam ciasto do wyrośnięcia na ok. godzinę. Po tym czasie można już robić gofry. Ja wstawiłam wyrośnięte ciasto na noc do lodówki i piekłam gofry następnego dnia. Rozgrzewam gofrownicę. Przed wlaniem ciasta cienko smaruję wkład olejem. Piekę ok. 7 minut (czas pieczenia zależy od gofrownicy). Ilość wlewanego ciasta też zależy od tego, jaką mamy gofrownicę. U mnie było to ok. 3/4 kubka, ale zanim doszłam do wprawy, gofry powychodziły dosyć koślawe - co widać na fotkach :-). Zjedliśmy je z cukrem pudrem, dżemem z jasnych śliwek i serkiem homogenizowanym. 


Smacznego!